Kierowcy często wjeżdżają na przejazd kolejowy w Sterkowcu po opuszczeniu rogatek i zostają uwięzieni / radiokrakow.pl
Kierowcy często wjeżdżają na przejazd w Sterkowcu koło Brzeska po opuszczeniu rogatek i zostają tam uwięzieni. Do takich sytuacji w 2019 roku dochodziło 7 razy, a w tym roku już 3. To tylko przypadki oficjalnie zgłoszone. Na szczęście nie dochodziło do zderzenia z pociągiem, ale jak podkreślają kolejarze i policjanci, jest to bardzo niebezpieczne. Jak bowiem pokazują statystyki, 99 procent wypadków na przejazdach kolejowych wynika ze złych decyzji podejmowanych przez kierowców. Tymczasem jak informuje portal Brzesko112, w czwartek po raz kolejny doszło do niebezpiecznej sytuacji na przejeździe kolejowym w Sterkowcu. Samochód wjechał na przejazd po opuszczeniu rogatek. Podczas zdarzenia uszkodzony został bezpiecznik, przez co pociągi musiały zwalniać.– Kierowcy zazwyczaj tłumaczyli się swoją nieuwagą, albo po prostu tym, że uważali, że zdążą przejechać przez przejazd kolejowy zanim zamkną się rogatki. Oczywiście wobec tych kierowców zostały wyciągnięte konsekwencje. W większości przypadków zostały skierowane wnioski do sądu o ukaranie. Były to grzywny, zazwyczaj w wysokości do tysiąca złotych – wyjaśnia w rozmowie z Radiem Kraków rzecznik brzeskiej policji, Ewelina Buda.
Jak zwraca uwagę pan Piotr, który często przechodzi obok przejazdu kolejowego w Sterkowcu, wyjaśnienie tych przypadków może być także nieco inne.
– „Kierowcy czekają, przejeżdża pociąg, rogatki zaczynają się podnosić. Kierowca jak tylko zauważy, że tak się dzieje to wjeżdża, mimo że jeszcze sygnał dźwiękowy i świetlny jest emitowany. Jednak gdy z naprzeciwka nadjeżdża drugi pociąg, rogatki nagle automatycznie zaczynają się zamykać. Kierowca zostaje między nimi. Wydaje mi się, że nie ma u nas takiej mody, żeby czekać aż rogatki całkiem się podniosą i wyłączone zostaną światła i umilknie dzwonek. Wydaje mi się, że to zaradziłoby wielu problemom” – mówi.
Pan Piotr przyznaje, że kiedy rogatki zamykał dróżnik to w podobnych sytuacjach – wiedząc, że pociąg jest jeszcze daleko – wypuszczał uwięzionych kierowców.
Ewelina Buda podkreśla, że w ramach zespołu inżynierii ruchu drogowego, w skład którego wchodzi również policjant z wydziału ruchu drogowego, dokonywane było sprawdzenie oznakowania drogi wokół przejazdu.
-„Zespół nie dopatrzył się nieprawidłowości jeśli chodzi o oznakowanie w pobliżu tego przejazdu. Natomiast jeśli chodzi o oznakowanie samego przejazdu i urządzeń tam zamontowanych, leży to w gestii kolei” – dodaje.
Polskie Linie Kolejowe przekonują, że zmodernizowany kilka lat temu przejazd kolejowy w Sterkowcu koło Brzeska oraz urządzenia i oznakowania, które mają zapewnić bezpieczeństwo, zostały wykonane zgodnie z przepisami.
„Widoczność pociągu oraz przejazdu z drogi są prawidłowe i zgodne z wymogami rozporządzania. Oznakowanie i osygnalizowanie przejazdu zarówno ze strony toru, jak i drogi jest kompletne i prawidłowe. Gdyby kierowcy zastosowali się do zasad panujących na drodze i zatrzymali pojazd widząc włączony sygnalizator i opadającą rogatkę, nie chodziłoby do sytuacji zagrażającej życiu i zdrowiu” – twierdzi Katarzyna Głowacka z PKP PLK.
Głowacka wyjaśnia, że od modernizacji przejazdu kolejowego w Sterkowcu oraz innych przejazdów na linii kolejowej z Krakowa do Tarnowa, rogatek nie opuszcza już dróżnik, ale system automatyczny. Kiedy pociąg najeżdża na czujniki, rogatki opuszczają się. Od tego czasu do przejazdu pociągu mijają 2 minuty.
Mimo tak krótkiego czasu – zdaniem Katarzyny Głowackiej – w sytuacji zagrażającej zderzeniem z pociągiem można uniknąć tragedii. W tym celu od 2018 roku PKP PLK oznakowały tzw. żółtą naklejką 14 tysięcy przejazdów kolejowych, w tym ten w Sterkowcu. Znajduje się na niej numer identyfikacyjny każdego przejazdu oraz numery alarmowe.
– To wszystko dzieje się błyskawicznie. Jeżeli wybierzemy numer 112, jego operator specjalnym łączem kontaktuje się ze służbami Polskich Linii Kolejowych, które natychmiast wstrzymują pociąg lub ograniczają jego prędkość. Statystyki pokazują, że w ubiegłym roku operatorzy numeru 112 odebrali prawie 4 tysięcy zgłoszeń z wykorzystaniem żółtej naklejki. Dzięki temu ponad 400 razy ograniczono prędkość pociągów lub wstrzymano ich ruch, co ocaliło zdrowie i życie podróżujących samochodami i koleją – podkreśla Katarzyna Głowacka z Polskich Linii Kolejowych.
Jednak zdaniem pana Piotra, gdyby nie to, że wiedział o istnieniu żółtych naklejek, to by ich nie dostrzegł. „Uważam, że są bardzo mało widoczne i wyglądają raczej jak jakieś numery dotyczące spraw technicznych urządzenia” – podkreśla.
Polskie Linie Kolejowe przekonują, że rozmiary i wygląd żółtych naklejek były dobierane indywidualnie dla każdego z 14 tysięcy przejazdów – tak, żeby były widoczne, ale też żeby nie zasłaniały urządzeń kolejowych.
—
Radio Kraków / fot: B. Maziarz



Opublikuj komentarz