×

Kasy tylko w Małopolsce „A” / DP

Kasy tylko w Małopolsce „A” / DP

dziennik_polski_Kolej coraz bardziej oddala się od pasażerów. Przewozy Regionalne tylko w ciągu ostatnich dwóch lat zlikwidowały w Małopolsce blisko 20 kas biletowych.

KONTROWERSJE. Kolejarze twierdzą, że w małych miejscowościach nie opłaca się im prowadzić tradycyjnych okienek z biletami. Chcą je zastąpić automatami.
To jednak dopiero początek poważnych zmian. Według informacji,
jakie udało nam się uzyskać od strony związkowej, zarząd spółki chce, aby do końca roku ich kasy pozostały jedynie na dworcach w Krakowie i Tarnowie. Oznacza to, że możliwość zakupu bloczka w okienku mogą utracić podróżni nawet z kilkunastu miejscowości, m.in. Nowego Sącza, Krzeszowic, Suchej Beskidzkiej, Kłaja czy Sterkowca.

– Niestety, ruszył proces, który tak naprawdę odpycha pasażerów od kolei – uważa Henryk Sikora z Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ „Solidarność”. – Takim przykładem jest np. Rabka, gdzie kasa została już zlikwidowana. Często jedno okienko na danej stacji jednocześnie pełni funkcję sprzedaży biletów, ale także i informacji tak potrzebnej podróżnym. Działanie zarządu Przewozów Regionalnych prowadzi więc do ograniczania dostępności do profesjonalnej obsługi, zwalniani są pracownicy, a kolej przestaje być atrakcyjna – dodaje Sikora.

Andrzej Siemieński, dyrektor Małopolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych, nie ukrywa, że likwidacja kolejnych kas to element restrukturyzacji w jego spółce. – Niestety, prowadzenie okienek w wielu miejscowościach jest dla nas zbyt kosztowne – mówi Siemieński.
Na likwidacji okienek najbardziej ucierpią podróżni, którzy nie radzą sobie z nowymi technologiami. Za bilet zapłacą zdecydowanie więcej niż na dworcu.

Zdaniem dyrekcji Małopolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych utrzymywanie na dłuższą metę nierentownych kas biletowych w małych miejscowościach byłoby niegospodarnością.

– Weźmy przykład takich stacji jak Zabierzów czy Chrzanów-Śródmieście. Bilety kupowało tam kilkadziesiąt osób dziennie, a my musieliśmy płacić za lokal i oczywiście pracownikowi. Musimy w tych ciężkich czasach podchodzić racjonalnie do wydatków i nie jesteśmy w stanie utrzymywać takich kas – tłumaczy Andrzej Siemieński, dyrektor MZPR.

Przekonuje, że okienka nie znikną ze wszystkich 25 małopolskich miejscowości, w których Przewozy Regionalne prowadzą teraz sprzedaż biletów. – Będziemy starać się, aby w ramach przetargu przekazać część kas prywatnym najemcom, którzy ponoszą dużo mniejsze koszty. Dla nich prowadzenie kasy może być opłacalne, bo mogą w tym punkcie sprzedawać także inne rzeczy, nie tylko bilety, ale bułki, gazety i napoje, a my tego nie możemy robić – twierdzi Siemieński. Przyznaje jednak, że w wielu przypadkach znalezienie prywatnego ajenta do prowadzenia kasy jest bardzo trudne.

– W takich miejscach jak Bochnia nie ma z tym problemu, ale już we wspomnianym Zabierzowie czy Woli Filipowskiej nie udało nam się znaleźć nikogo chętnego, bo każdy zdaje sobie sprawę, że prowadzenie okienka, z którego mało kto korzysta, jest nieopłacalne. Te kasy zostały więc zawieszone – tłumaczy dyrektor MZPR.

Bardzo prawdopodobne, że w najbliższym czasie podobny los spotka także kasy w Krzeszowicach, Nowym Sączu, Suchej Beskidziej, Kłaju czy Sterkowcu. Niepewny jest los kas w takich miejscowościach, jak Biadoliny, Podłęże, Trzebinia czy Oświęcim. Tam obecnie okienka prowadzone są przez prywatnych ajentów, którzy podjęli ryzyko i przejęli od Przewozów Regionalnych tę działalność.

Co jeśli i im przestanie się to opłacać? – Wtedy ogłosimy kolejny przetarg na wybór wykonawcy. Będziemy chcieli także, aby na stacjach, na których nie będzie kasy, stawiane były biletomaty – słyszymy w Przewozach Regionalnych.

Sęk jednak w tym, że wsiadając do pociągu na stacji, na której nie ma kasy, u konduktora możemy kupić bilet po tradycyjnej cenie. Jeśli jest kasa, a my nie kupimy biletu, to musimy dopłacić 8 zł, czyli często więcej, niż kosztuje sam bilet.

A co, jeśli na stacji jest biletomat, a ktoś nie umie się nim obsłużyć? – Jeśli jest takie urządzenie, a ktoś nie kupi biletu, to nie dopełnił swojego obowiązku i będzie musiał dodatkowo zapłacić za wypisanie bloczka – informuje Barbara Węgrzynek z biura prasowego MZPR.

Oburzenia nie kryją podróżni. – Przewozy Regionalne chcą być jak linie lotnicze, sprzedawać bilety przez internet i z wyprzedzeniem. Szukają tylko oszczędności nie dając w zamian np. poprawy komfortu jazdy – mówi Anna Tworzydło, dojeżdżająca do Krzeszowic.


Arkadiusz Maciejowski
Materiał z internetowego archiwum Dziennika Polskiego